Dwa lata później…
W moim życiu dużo się
pozmieniało. Po urodzeniu Darcy, postanowiłam, że nie wrócę już do modelingu, a
zrobię dwuletnią szkołę na ratownika medycznego. Ukończyłam ją z wyróżnieniem,
przez co teraz mogę pracować z najlepszym ratownictwie w Londynie. Tak,
przeprowadziłam się. Parę miesięcy po narodzinach maleństwa, stwierdziłam, że
przecież Harry i tak mnie już pewnie zapomniał, a ja tęsknię za Londynem, moim
miastem. Było mi trudno zostawić madryckich przyjaciół, długo przez to
płakałam, ale razem doszliśmy do wniosku, że będą mnie odwiedzać przynajmniej
raz w miesiącu. Teraz mam mieszkanie w centrum brytyjskiej stolicy. Darcy
rośnie jak na drożdżach. Jak na swój wiek, jest bardzo wysoka, co jest pewnie
sprawą wzrostu jej rodziców. Ma duże, zielone oczy, w których zawsze są radosne
iskierki i rozkoszne brązowe loczki. Bardzo przypomina mi Harry’ego.
***
- Lilii, macie wezwanie. Kobieta,
23- lata. Zemdlała podczas sesji.-
dostałam wezwanie od mojego przełożonego. Szybko zakładam mój czerwony polar i
razem z ekipą biegniemy do karetki. Jedziemy bardzo szybko, po drodze omijając
wszystkie samochody. Dojeżdżamy w około osiem minut, co jak na tę porę dnia
jest czasem ekstremalnym. O tej porze w Londynie trzeba stać w korkach około
godziny. Bardzo szybko wbiegamy do
budynku, w którym odbywa się sesja. Do mnie od razu przychodzą wspomnienia.
Przypomina mi się, jak to ja kiedyś pozowałam. Poznaję to miejsce. Też tu kiedyś
pracowałam, ale nie daję po sobie poznać, ponieważ wybucham niepohamowanym
śmiechem słysząc kolejne kawały mojego kolegi- Michael’a, który jest kierowcą
karetki. Jest on tak pozytywną postacią, że nie potrafię przy nim zachować
powagi. Na jego ustach jest zawsze szeroki uśmiech, a w oczach iskierki. Razem
z Marcelo się doskonale dogadują, z wiadomych powodów. W wyśmienitych humorach
wchodzimy na plan. Od razu w moje oczy rzuca się owa dziewczyna. Z góry widać,
że choruje na anoreksje lub bulimię. Jest bardzo chuda, wszędzie wystają jej
żebra. Od razu przestajemy się śmiać i przystępujemy do naszych zadać.
Podbiegam do dziewczyny i sprawdzam jej puls na szyi. Na szczęście oddycha,
dlatego badam jej ciśnienie, cukier, parametry życiowe i inne potrzebne rzeczy.
Wypisuję potrzebne wiadomości na karcie pacjenta, w czasie którym moi koledzy
dobudzają ją i pytają o to co się stało. Ja wstaję i zamieram. Przede mną stoi
Harry. Chyba on też nie spodziewał się mnie zobaczyć, ponieważ otwiera szeroko
oczy.
- Liliana? To ty? – pyta niedowierzając.
- No chyba się aż tak nie
zmieniłam przez te dwa i pół roku ponad, nie?- odpowiadam zakłopotana, ponieważ
byłam w ogóle nieprzygotowana na spotkanie z nim. Myślałam, że już go nigdy nie
spotkam, a tu taka „milutka niespodzianka.
- Nie no coś ty!- mówi i lekko
się uśmiecha.- Co ty tutaj robisz?
- No wiesz, wezwanie miałam.-
teraz patrzy on na mój strój ratownika medycznego.
- Jesteś ratownikiem?- pyta po
chwili.
- Tak, ale chce potem być
lekarzem, jak Darcy trochę podrośnie.- o matko wygadałam się. MYŚL,
MYŚL!
- Kto to Darcy?- zaciekawiony
pyta.
- Darcy…Darcy to mój nowy pies.
Wiesz szczeniak..- jąkam się i w międzyczasie słyszę śmiech Michael’a. Po chwili się odzywa.
- Kupiłaś sobie psa? Nie mówiłaś
mi.
- Wiesz nie było okazji. Dobra
pacjentka już jest na noszach, zabieramy ją do szpitala. Szybko!
- Ej chwilka do jakiego szpitala
ją zabieracie?- pyta Harry.
- Do tego na Happy Street.
Potem już tylko wsiadłam do karetki
i zaczęłam myśleć nad głupotą moich kłamstw.
Hej, hej, hej. Macie rozdział
nareszcie! Jezu, czy wy wiecie, że do wakacji zostało 12 dni nauki?! Jezu, już
nie mogę się doczekać :D
Pozdrawiam!
M.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz