wtorek, 9 czerwca 2015

Twenty six

Dwa lata później…

W moim życiu dużo się pozmieniało. Po urodzeniu Darcy, postanowiłam, że nie wrócę już do modelingu, a zrobię dwuletnią szkołę na ratownika medycznego. Ukończyłam ją z wyróżnieniem, przez co teraz mogę pracować z najlepszym ratownictwie w Londynie. Tak, przeprowadziłam się. Parę miesięcy po narodzinach maleństwa, stwierdziłam, że przecież Harry i tak mnie już pewnie zapomniał, a ja tęsknię za Londynem, moim miastem. Było mi trudno zostawić madryckich przyjaciół, długo przez to płakałam, ale razem doszliśmy do wniosku, że będą mnie odwiedzać przynajmniej raz w miesiącu. Teraz mam mieszkanie w centrum brytyjskiej stolicy. Darcy rośnie jak na drożdżach. Jak na swój wiek, jest bardzo wysoka, co jest pewnie sprawą wzrostu jej rodziców. Ma duże, zielone oczy, w których zawsze są radosne iskierki i rozkoszne brązowe loczki. Bardzo przypomina mi Harry’ego.

                                                                                   ***

- Lilii, macie wezwanie. Kobieta,  23- lata. Zemdlała podczas sesji.- dostałam wezwanie od mojego przełożonego. Szybko zakładam mój czerwony polar i razem z ekipą biegniemy do karetki. Jedziemy bardzo szybko, po drodze omijając wszystkie samochody. Dojeżdżamy w około osiem minut, co jak na tę porę dnia jest czasem ekstremalnym. O tej porze w Londynie trzeba stać w korkach około godziny.  Bardzo szybko wbiegamy do budynku, w którym odbywa się sesja. Do mnie od razu przychodzą wspomnienia. Przypomina mi się, jak to ja kiedyś pozowałam. Poznaję to miejsce. Też tu kiedyś pracowałam, ale nie daję po sobie poznać, ponieważ wybucham niepohamowanym śmiechem słysząc kolejne kawały mojego kolegi- Michael’a, który jest kierowcą karetki. Jest on tak pozytywną postacią, że nie potrafię przy nim zachować powagi. Na jego ustach jest zawsze szeroki uśmiech, a w oczach iskierki. Razem z Marcelo się doskonale dogadują, z wiadomych powodów. W wyśmienitych humorach wchodzimy na plan. Od razu w moje oczy rzuca się owa dziewczyna. Z góry widać, że choruje na anoreksje lub bulimię. Jest bardzo chuda, wszędzie wystają jej żebra. Od razu przestajemy się śmiać i przystępujemy do naszych zadać. Podbiegam do dziewczyny i sprawdzam jej puls na szyi. Na szczęście oddycha, dlatego badam jej ciśnienie, cukier, parametry życiowe i inne potrzebne rzeczy. Wypisuję potrzebne wiadomości na karcie pacjenta, w czasie którym moi koledzy dobudzają ją i pytają o to co się stało. Ja wstaję i zamieram. Przede mną stoi Harry. Chyba on też nie spodziewał się mnie zobaczyć, ponieważ otwiera szeroko oczy.
- Liliana? To ty? – pyta niedowierzając.
- No chyba się aż tak nie zmieniłam przez te dwa i pół roku ponad, nie?- odpowiadam zakłopotana, ponieważ byłam w ogóle nieprzygotowana na spotkanie z nim. Myślałam, że już go nigdy nie spotkam, a tu taka „milutka niespodzianka.
- Nie no coś ty!- mówi i lekko się uśmiecha.- Co ty tutaj robisz?
- No wiesz, wezwanie miałam.- teraz patrzy on na mój strój ratownika medycznego.
- Jesteś ratownikiem?- pyta po chwili.
- Tak, ale chce potem być lekarzem, jak Darcy trochę podrośnie.- o matko wygadałam się. MYŚL,  MYŚL!
- Kto to Darcy?- zaciekawiony pyta.
- Darcy…Darcy to mój nowy pies. Wiesz szczeniak..- jąkam się i w międzyczasie słyszę śmiech Michael’a.  Po chwili się odzywa.
- Kupiłaś sobie psa? Nie mówiłaś mi.
- Wiesz nie było okazji. Dobra pacjentka już jest na noszach, zabieramy ją do szpitala. Szybko!
- Ej chwilka do jakiego szpitala ją zabieracie?- pyta Harry.
- Do tego na Happy Street.
Potem już tylko wsiadłam do karetki i zaczęłam myśleć nad głupotą moich kłamstw.

Hej, hej, hej. Macie rozdział nareszcie! Jezu, czy wy wiecie, że do wakacji zostało 12 dni nauki?! Jezu, już nie mogę się doczekać :D

Pozdrawiam!
M.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ! :*