Od mojego przyjazdu do Madrytu
minęły ponad trzy miesiące. Mój brzuszek się powiększył, ale dalej mieszczę się
w rozmiar M. Ha…sukces. Clarice- żona Marcelo, z którym a propos się bardzo
zaprzyjaźniłam ,mówi, że mam bardzo malutki i pewnie dziecko będzie też małe.
Jak pokazywała mi zdjęcia, gdy była z Enzo w ciąży, to się aż przeraziłam. Ona
miała taki brzuch w piątym miesiącu, którego ja chyba nie będę mieć nawet w
dziewiątym. No właśnie- Enzo, czyli mój ulubieniec. Kocham go jak własnego
syna, a on chyba mnie. Ja jestem u nich częstym gościem, a oni u mnie. Ten mały
chłopiec potrafi w każdym momencie mojego życia poprawić mi humor, nawet w tych
najgorszych. Stałam się też wielką fanką Realu Madryt. Nikt by się tego po mnie
nie spodziewał, ale stało się. Jestem na każdym meczu, nie opuściłam nawet
jednego. Oczywiście Pepe, Sergio i reszta są tym zafascynowani. A co do
Harry’ego, to cóż. Chyba się z niego wyleczyłam. Ma szczęśliwe życie tak samo
jak ja. On ma Dianę, agencje, a ja za to najwspanialszych przyjaciół, za
którymi bym w ogień poszła.
***
Aktualnie jestem mega
podekscytowana, ponieważ dzisiaj po raz pierwszy odwiedzi mnie Gemma. Tyle
czasu jej już nie widziałam i bardzo za nią tęskniłam. Dzięki niej dowiem się
najnowszych ploteczek z Londynu i będę miała w końcu z kim pogadać o moim tamtejszym
życiu. Nalałam sobie soku, kiedy właśnie zadzwonił dzwonek. Wytarłam sobie
jeszcze ręce w kuchenny ręczniczek, ponieważ nie byłabym sobą gdybym czegoś nie
wylała. Pędem biegnę do drzwi omal nie zabijając się na płytka i otwieram. Stoi
tam dobrze znana mi brunetka. Od razu rzucamy się sobie na szyję i piszczymy
głośno.
- Cześć mamusiu!- krzyczy na
powitanie, a ja się głośno śmieję na jej przezwisko.
- Hej ciociu!- odwzajemniam,
wynajdując dla niej pseudonim.- Chodź do środka. Mamy sobie tyle do powiedzenia!
- O tak! Ale niestety, za sześć
godzin muszę lecieć, bo mam pokaz!- posmutniałyśmy obydwie. Weszłyśmy do mojego
mieszkania, po czym Gemma zaczęła się rozglądać.
- Wow, ładnie tu masz…tak domowo-
podziwiała.
- O dziękuję! Chodź coś ci
pokażę.- pociągnęłam ją do pokoju mojego maleństwa. Urządziłam już go, ponieważ
po ostatniej wizycie u ginekologa dowiedziałam się, że będę miała córeczkę.
- O kurwa…ale zajebisty! Znasz
już płeć?- zapytała podekscytowana.
- No tak…- utrzymywałam ją w
napięciu.- W moim brzuchu…w sumie bardzo małym brzuchu…jest bobas…który ma
płeć…
- No szybciej no! Chce wiedzieć
jakie ciuchy kupować!- niecierpliwiła się.
- Dziewczynka!- wykrzyknęłam.
- Jeju! Będę miała kogo
rozpieszczać! – mocno się do mnie przytula. Gdy się ode mnie odrywa mówi słowa,
które niekoniecznie wywołują uśmiech na mojej twarzy.
- Szkoda, że Harry jej nigdy nie
zobaczy.
- Gemma, co z tego. On mnie nawet
nie kochał. Moje dziecko zamiast ojca będzie miało wspaniałych wujków, którzy
już teraz je kochają.
- A to przepraszam kogo?!?- pyta
zaciekawiona.
- Takich fajnych piłkarzy z Realu
Madryt. Jak chcesz to cię z nimi poznam.- poruszyłam znacząco brwiami.- Chcesz?
- Jasne, że tak!- krzyknęła, a mi
chyba bębenki w uchu już do końca pękły.
Popołudnie spędziłyśmy z piłkarzami, a Gemmie
bardzo spodobał się James. Przypadli sobie do gustu, a mi się to bardzo
spodobało. Rodriquez to świetny facet,
ale nie w moim stylu. Mam nadzieję, że będą szczęśliwi…
Jezu, jaka ja jestem zakręcona!
Ten rozdział był prawie napisany, a ja myślałam, że on nawet nie jest zaczęły
haha. No dobra :p Pozdrawiam. M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz