Rozdział 22
Jestem już spakowana, teraz już
tylko trzeba się pożegnać. Na pierwszy rzut Gemma, ale muszę najpierw do niej
zadzwonić i się umówić, bo nie wiadomo czy nie ma jakiegoś pokazu czy sesji.
Wzięłam więc mój telefon, w kontaktach wyszukałam nazwę mojej przyjaciółki i
kliknęłam na zieloną słuchawkę. Jeden sygnał, drugi sygnał i…
Rozmowa:
- Halo- odezwał się melodyjny głos Gemmy.
- Cześć kochana! Mam pytanie, czy miałabyś czas się spotkać, bo chce
się pożegnać.-powiedziałam na jednym wydechu. W słuchawce zapadła cisza.
- Z tobą spotkać zawsze mam czas, ale chwila jakie pożegnać. Przecież
nigdzie nie wyjeżdżasz, nie?- zapytała.
- Eh…opowiem ci wszystko jak się spotkamy. Może wpadnij do mnie dzisiaj
koło 15:00. Ja jestem teraz przez kilka dni cały czas w domu i w sumie nie
chcę, aby ta rozmowa była w miejscu publiczynym, ok?
- Jasne, to nawet dobrze, bo ty masz zawsze te pyszne, czekoladowo-maślane ciasteczka.
Mmm…pychota.- zachichotała, Jak ja ją uwielbiam.
- Cieszę się, że ci smakują! To co jesteśmy umówione ? To ja muszę
kończyć, bo muszę jeszcze na chwilę wyskoczyć do agencji i widzimy się o 15:00.
Papa, kocham cię!- pożegnałam się.
- Tak, tak o 15:00. Ja ciebie mocniej. To do zobaczenia!- powiedziała
roześmianym głosem i się rozłączyła.
Odłożyłam telefon na stolik i
postanowiłam iść się ogarnąć na wyjście do agencji. Wiem, że to będzie bardzo
trudna rozmowa i na pewno będę się musiała tłumaczyć Harry’emu dlaczego
odchodzę. Mam na szczęście już jakąś wymówkę, która powinna go uspokoić.
Poszłam do łazienki i umyłam
dokładnie zęby. Potem pomalowałam lekko rzęsy tuszem i podkreśliłam oczy czarną
kredką. Na koniec jakaś pomadka i byłam w 1/3 gotowa. Otworzyłam moją ogromną
szafę, z której wyciągnęłam jakieś ciuchy, a następnie związałam włosy w
wysokiego kucyka. Na nos wsadziłam jeszcze Ray Banny i byłam gotowa. Po
dokładnym zakluczeniu domu wyszłam z budynku i spacerkiem udałam się w stronę
biura. Zajęło mi to góra piętnaście minut, a nie chciało mi się uruchamiać
samochodu. Po drodze kupuję sobie
shake’a, bo przecież kawy nie mogę, bo to by zaszkodziło mojemu bobasowi.
Przyglądając się wystawą sklepowym natrafiłam na prześliczny kocyk i misia.
Postanowiłam kupić je w drodze powrotnej, Wiem, że to niby wcześnie, ale nie
mogę się oprzeć. Wchodząc do sekretariatu przed biurem Harry’ego czuję jak robi
mi się duszno i jestem zdenerwowana. Boję się, że przypadkiem nie będę potrafiła tego zrobić. Ale cały czas sobie powtarzam:
Robię to dla Harry’ego i mojego bobasa- to z miłości…
Oby mi to pomogło jak już tam
wejdę. Podchodzę do biurka „uroczej”
sekretarki, którą wręcz ubóstwiam. Ach…czujecie
ten sarkazm? Grzecznie pytam jej się, czy Harry jest u siebie w gabinecie.
Po jej odpowiedzi delikatnie pukam w nowoczesne drzwi, po czym po usłyszeniu
krótkiego „proszę” wchodzę do środka. Przy ogromnym dębowym biurku siedzi on-
jak zwykle perfekcyjny. Tego dnia jego włosy są postawione na żel, przez co
wygląda jeszcze lepiej. Biała koszula znakomicie pokazuje jego mięśnie i lekko
ukazuje tatuaże. Swój wzrok przenosi znad komputera na mnie i dokładnie mi się
przypatruje:
- Cześć Lilii…dawno się nie
widzieliśmy. Co tam ?- odezwał się na wstępie, a ja jeszcze bardziej zaczęłam
się stresować. Ja wiem, że on mnie za to po prostu znienawidzi, ponieważ byłam
w ostatnim czasie najbardziej obiecującą modelką dla agencji i mogłam jej dodać
popularności. Dzięki Harry’emu poznałam modeling i otworzyły się dla mnie drzwi
do kariery, ale niestety. Teraz mój bobas jest najważniejszy i tego się
trzymajmy.
- Ym…cześć.- dobra raz kozie śmierć-
Musimy poważnie porozmawiać.
- Pewnie, coś się stało? Siadaj!-
usiadłam na krześle dokładnie naprzeciwko jego. Dobrze, że dzieli nas biurko,
bo będę miała większe poczucie bezpieczeństwa. Mówię jakby był on jakimś seryjnym mordercą, a przecież on jest tylko
ojcem mojego dziecka…
- Harry, ja odchodzę…
- Co? O czym ty mówisz? Jakie
odchodzę?- mówił zdezorientowany. To znak, że muszę mu wyjaśnić wszystko
(oczywiście moje „doskonałe” kłamstwo).
- W ostatnim czasie bardzo dużo
się działo. Wszystko się w moim życiu pozmieniało. Najpierw to, że mam tatę,
potem poznanie ciebie, zerwanie z Bradem, początek mojej kariery i ja po prostu
nie mam już na nic siły. Jeszcze bardziej zdołowało mnie to, że straciłam
mojego ukochanego. Wiem, że nie było
tego po mnie widać, ale bardzo to wszystko przeżywałam. Chcę ułożyć sobie życie
na nowo, z dala od wszystkich, od Londynu, po prostu wyjeżdżam.- mówiłam i
powoli czułam jak w moich oczach gromadzą się łzy.
- Ale jak to? Dlaczego? Chcesz
przekreślić całą naszą znajomość, to co nas łączyło?- Przecież ty mnie perfidnie wykorzystałeś! Krzyczy moja
podświadomość.
- Harry nigdy nic nas nie łączyło
oprócz pracy i jakiejś tam przyjaźni. Byłeś dla mnie tylko szefem i to
wszystko. Proszę, po prostu podpisz moje wypowiedzenie- w tym momencie
wyciągnęłam teczkę i podałam mu ją. Otworzył i zaczął czytać.
- Czyli odchodzisz? A gdzie w
ogóle wyjeżdżasz, mogę chociaż to wiedzieć?
- Nie, to nie jest dobry pomysł,
a poza tym nie mam jeszcze pomysłu. – zobaczyłam jeszcze to jego smutne,
szmaragdowe spojrzenie, a następnie jego podpis na moim wypowiedzeniu. Potem jeszcze mój i już nic nas nie łączy.-
Żegnaj Harry! Mam nadzieję, że ci się w życiu ułoży, Powodzenia!- pożegnałam
się z „miłością mojego życia” i wstałam z krzesła. Skierowałam się w stronę
drzwi, ale przed tym usłyszałam jeszcze jego ciche słowa „żegnaj” i na tym się
skończyła się moja historia z agencją. Czułam w sercu z jednej strony pustkę,
ale też ulgę. W takim razie zostały mi jeszcze tylko dwie sprawy do
załatwienia: Gemma i rodzice.
Spojrzałam na zegarek i
zauważyłam, że jest już 13:00.
Przyspieszyłam tępo, ponieważ miałam iść przecież jeszcze do sklepu po
kocyk i misia dla mojego dzidziusia, a
potem już tylko do domu. Rzeczy
zostawiłam głęboko schowane w jednej z moich już lekko załadowanych walizek, a
następnie rozpoczęłam czekanie na Gemmę. W międzyczasie zrobiłam sobie
jeszcze malinową herbatę i rozłożyłam maślane ciasteczka na talerzu. W końcu
zadzwonił upragniony dzwonek, dlatego w podskokach podbiegłam otworzyć drzwi.
Po ujrzeniu znajomej brunetki rzuciłam jej się na szyję i nie wiem czemu się
rozpłakałam.
- Ej, kochana co się stało?-
zapytała tuż po oderwaniu się ode mnie. Wpuściłam ją do mieszkania i
pokierowałam do kuchni. Usiadłyśmy przy wyspie i się zaczęło.- Ale dobra
zacznijmy za to, że dzwonił do mnie Harry i powiedział, że odeszłaś z agencji.
To prawda?
- Ym, tak. Ale Gemma ja mu tak jakby
powiedziałam nieprawdę. Ja ci wszystko opowiem, ale musisz mi powiedzieć, że
bez względu na wszystko nie będziesz mnie oceniać i mnie zrozumiesz.-
przytaknęła na moje słowa i wysłuchiwała co mam jej do powiedzenia- Wiesz, że gdy poznałam
Harry’ego miałam jeszcze chłopaka. Byłam w Brad’zie bardzo zakochana, ale gdy
pojawił się twój brat to do niego zaczęłam czuć coś więcej. Zaczęliśmy się
przyjaźnić, wiesz praktycznie zawsze wszystko sobie mówiliśmy i dużo czasu
spędzaliśmy ze sobą. Wtedy właśnie zaczęłam zaniedbywać Brada. Do tego doszła
jeszcze kariera i się rozstaliśmy. Nie byłam za bardzo załamana, bo było mi to
w sumie na rękę. Myślałam, że będziemy już z Harry’m razem bez przeszkód, ale
wtedy pojawiła się Diana. Nie chciałam nigdy popsuć tego co ich łączy i dalej
byłam tylko jego przyjaciółką, choć czasami zdarzało się, że się całowaliśmy.
Pewnego dnia po pokazie pojechaliśmy do mnie i się stało. Przespaliśmy się ze
sobą, ale okazało się, że byłam tylko jego pocieszeniem, po tym jak się z nią
pokłócił. Nie chciałam go znać i nasze kontakty ograniczyły się tylko do pracy.
Wtedy się właśnie to stało. Jestem w ciąży. Na początku chciałam poddać się
aborcji, ale potem pomyślałam, że mój dzidziuś nie może być odpowiedzialny za
winy swoich rodziców. Postanowiłam, że wyjadę…- płakałam cały czas jak mówiłam.
- I postanowiłaś, że mój brat się
nigdy nie dowie, że będzie ojcem?- zapytała.
- Tak, myślę, że tak będzie
najlepiej…
- Lilii, ja ci nie chcę nic
zarzucać, ale myślisz, że jak on będzie się czuł kiedy dowie się, że ma dziecko
o którym nic nie wiedział. Pomyśli, że nie zasługuje na to dziecko i nie byłby
dobrym ojcem.
- Ale Gemma, on teraz nie
potrzebuje dziecka. On ma swoją karierę i Dianę. Ja nie chcę mu psuć życia.
Kocham go i chcę, aby był szczęśliwy, a wiem, że z nią będzie, bo ją kocha.
Proszę, skończmy już ten temat i mam nadzieję, że dotrzymasz mojej tajemnicy i
nic mu nie powiesz. Ja chcę po prostu ułożyć nowe życie i mam nadzieję, że to
zaakceptujesz.
- Jasne! Dobra zmieńmy temat!
Kurwa będę ciocią!- wydarła się na całe mieszkanie.
- Haha, tak! Cieszysz się?-
zapytałam z uśmiechem ocierając łzy.
- I to jak! Będę ją tak
rozpieszczać! Mogę być chrzestną? Mogę…?
- A skąd wiesz, że to będzie ona?
Może być on J
- Nieee…to będzie cioci
księżniczka. A kupiłaś już coś dla niej?
- No, dzisiaj kupiłam, bo się
oprzeć nie mogłam. Chcesz zobaczyć?- zaproponowałam roześmiana. Teraz już mi
się cały humor poprawił.
- No jasne! Pokazuj!- pobiegłam
do mojego pokoju i wyciągnęłam z walizki kocyk i misia. Wróciłam do mojej
przyjaciółki i jej pokazałam.
- Matko, jakie śliczne! Gdzie ty
to kupiłaś?- znowu wykrzyknęła i miałam wrażenie, że sąsiedzi usłyszą i zbiegną
się do mnie myśląc, że coś się stało.
- W takim sklepie obok agencji.
Nie mogłam się powstrzymać, ale posłuchaj wiesz, że to jest nasza ostatnia
rozmowa w tym mieście nie? – momentalnie posmutniałam.
- Wiem, a gdzie w ogóle
wyjeżdżasz?- w jej oczach pojawiły się łzy.
- Na pewno do Madrytu, ale
jeszcze nie wiem, gdzie zamieszkam. Adres i nowy numer telefonu prześle ci SMS-em, żebyś mogła nas odwiedzić.
OK?
- Pewnie!
Potem już tylko rozmawiałyśmy o
innych, błahych sprawach, a w międzyczasie Gemma pomagała mi się pakować. Około
osiemnastej pożegnałyśmy się mocnym uściskiem i moja przyjaciółka pojechała do
swojego domu. Postanowiłam od razu pojechać do rodziców i z nimi porozmawiać,
bo chciałam już jutro, góra pojutrze wyjechać do Madrytu. Szybko założyłam
kurtkę skórzaną, bo na dworze zrobiło się zimniej i pojechałam do domu
rodziców. Powiedziałam im wszystko, nawet z Elen się pogodziłam i była mega
szczęśliwa, że będzie miała siostrzenicę lub siostrzeńca. Po płaczliwym
pożegnaniu wróciłam do swojego mieszkania, wzięłam prysznic i odpłynęłam do
krainy Morfeusza.
Hej, hej, hej! Rozdział tym razem
jest wyjątkowo długi! Mam nadzieję, że się wam podoba.
Wesołych świąt, miłych chwil
spędzonych w czasie rodzinnym, smacznego jajka i wszystkiego co najlepsze!
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz