Ostatni dzień mojego pobytu w
Londynie przeleciał mi mega szybko. Nawet się nie spostrzegłam, a już wsiadałam
do samolotu. Cały ten dzień się pakowałam i płakałam, ponieważ to z Londynu
pochodzą moje najlepsze wspomnienia i to tu spędziłam dzieciństwo. Sporo także
myślałam Harry’m. Szczerze? Miałam nadzieję, że może chociaż zadzwoni, będzie
się starał o to abym jeszcze została, ale on nic nie zrobił. Podobno wyjechał z Dianą na
wakacje jest szczęśliwy. Nie chcę mu tego psuć. A i jeszcze wam nie
powiedziałam o najważniejszej rzeczy. Tata wie gdzie się wyprowadzam i gdy
dowiedział się, że będę mieszkać na razie w hotelu, to powiedział, że nigdy na
to nie pozwoli i kupił mi uroczy apartament w centrum. Byłam mu bardzo
wdzięczna, bo zanim ja bym coś poszukała, to by to na pewno dłużej trwało.
***
Właśnie wyszłam z samolotu i od
razu ustawiłam się w kolejce po moje walizki. Po odebraniu od razu kieruję się
do wyjścia i zatrzymuje TAXI. Miły
mężczyzna pomaga mi zapakować moje bagaże, w międzyczasie ucinając sobie ze mną
miłą pogawędkę. Podaję mu adres mojego nowego mieszkania i ponownie zaczynamy
rozmawiać. Na miejscu znajdujemy się po około piętnastu minutach. Natychmiast
wysiadam i kieruję się do budynku. Wpisuję odpowiedni kod, a następnie wchodzę
do windy. Wciskam guzik z numerem „16” i czekam, aż dotrę na ostatnie piętro.
Gdy w końcu docieram chwytam rączki od moich walizek i wyciągam klucze. Szybko
otwieram drzwi i zamieram. To mieszkanie jest piękne. Kolorystyka jest szaro-fioletowo-biała i daje
to niesamowity efekt. Moje bagaże zostawiam przy wejściu i zaczynam zwiedzać
moje nowe loku. Pierwszym kierunkiem jest salon połączony z jadalnią i kuchnią.
U dołu ogromnego okna na całą ścianę rozprzestrzeniony jest wielki parapet,
dzięki któremu mogę siedzieć i wpatrywać się w miasto. Zasłony są białe z
fiołkowymi kwiatami. Pod ścianą stoi śliczna biała kanapa z fioletowymi i
szarymi poduszkami ułożonymi po prostu idealnie. Potem jeszcze szklany stolik,
dwa białe fotele, ogromny, szary plazmowy telewizor, który ma chyba z 60 cali.
Na środku leży jeszcze puchowy dywan, na którym od razu wyobraziłam sobie mnie
i mojego dzidziusia podczas zabawy. Jeszcze parę obrazów i sporo kwiatów. Za szklaną
ścianą stoi ogromny stół na dwanaście osób również w kolorze białym. Kuchnia
jest też utrzymana w tych samych kolorach i jest niesamowicie czysta. Kolejnymi
pomieszczeniami jest mój pokój i dwa inne, oraz łazienki. Muszę wieczorem
zadzwonić do taty, aby mu podziękować za to jak mi pomógł, a w sumie po co tak
długo czekać…teraz to zrobię. Biorę mój telefon i wybieram numer:
- Halo?- odzywa się jego głos po
drugiej stronie.
- Cześć tatku. Tu Liliana.-
uśmiecham się. Tak wspaniale słyszeć jego głos.
- Cześć perełko. I co podoba ci
się mieszkanie? - zapytał.
- No właśnie dzwonię w tej
sprawie. Tak bardzo ci dziękuję! Mieszkanie jest śliczne.
- To się cieszę.- czułam przez
też się uśmiecha. Nagle usłyszałam głos, który tak uwielbiałam słuchać. Harry-
Moja miłość. Tylko co on tam robi, bo przecież podobno wyjechał z Dianą.
- Lilianka, przepraszam cię, ale
muszę już kończyć, bo mam spotkanie. Dbaj o siebie i opiekuj się maleństwem.
Kocham cię. Papa!
- Ja ciebie też tato. Nie martw
się zadbam o mojego dzidziusia. Papa!- pożegnałam się z tatą i się rozłączyłam.
Postanowiłam się rozpakować, ponieważ im szybciej to zrobię to potem będę miała
już spokój. Wszystko poukładałam do szaf, a następnie postanowiłam wziąć kąpiel.
Zabrałam jakieś ciuchy i poszłam do łazienki . Po jakiś trzydziestu minutach
byłam już odświeżona, dlatego postanowiłam iść pozwiedzać miasto, ponieważ była
dopiero 14:00. Dokładnie zakluczyłam dom
i pomaszerowałam na miasto. Kupiłam sobie mojego ukochanego shake’a i postanowiłam iść pod stadion Santiago Bernabeu,
ponieważ skoro mam tutaj mieszkać to chyba powinnam wiedzieć coś o tutejszej
drużynie. Gdy już byłam bardzo blisko, nagle jakiś chłopak na mnie wpadł.
- Co ty
robisz idioto! Uważaj jak łazisz!- wykrzyknęłam wściekła, ponieważ przez takie
coś mogło się coś stać.
- Tak bardzo
cię przepraszam! Nie chciałem, ale ten idiota mnie gonił!- pokazał na swojego łysego
kolegę, który miał na pierwszy rzut oka bardzo zadarty nos.
- Od kiedy
to przeszliśmy w ogóle na ty! Ja cię nawet nie znam!
- Och…a tak
głupek ze mnie- uderzył się z otwartej ręki w czoło- przepraszam nie przedstawiłem się. Jestem Marcelo
Vieira da Silva Júnior.
- Jezu, po
co takie długie nazwisko?- mruknęłam pod nosem.- Jestem Liliana Jones.
- A ten
pedał za mną to Pepe.
- Ej chwila,
ale ja cię znam. Ostatnio jak byłem po imprezie u takiej jednej dupy ( no w sumie to była nawet całkiem, całkiem).
No w każdym razie miała jakąś gazetę i ty byłaś na okładce. Gadała, że ci zazdrości.-
odezwał się Pepe.
- Serio?-
zapytałam niedowierzając.
- Dobra,
dobra gazety gazetami, ale ja cię muszę jakoś przeprosić. Co powiesz na kawę?-
zaproponował Marcelo.
- Nie mogę
pić kawy.
- Czemu? A w
sumie zawsze może być shake albo soczek.- powiedział ze swoim „firmowym
uśmiechem”
- Właśnie!
Chodźmy!- dodał Pepe.
- No w sumie…chodźmy.
Poszłam z
chłopakami do jakiejś kawiarni. Było po prostu cudownie. Okazało się, że są oni
piłkarzami Realu Madryt. Tego się nie
spodziewałam. Wymieniliśmy się numerami telefonów i oczywiście się mega
polubiliśmy. Gdy wróciłam do domu usiadłam na kanapie i pomyślałam, że chyba
wszystko zaczyna się układać.
Marcelo Vieira da Silva Júnior
Képler Laveran Lima Ferreira- Pepe
No hej! Jest
rozdział. Nie wiem czemu, ale teraz pisanie idzie mi błyskawiczne. Pozdrawiam!
M.