
- Człowieku, przez ciebie będę miała przejebane w szkole!
- A to niby dlaczego, moja ty bogini? - zapytał Harry z cudownym uśmiechem. On ma dołeczki! Dopiero teraz to zauważyłam.
- Bo wszystkie plastiki ze szkoły się do mnie zlecą i zaczną udawać przyjaciółeczki!- odburknęłam wściekła.
- No nie denerwuj się, kotku!
- Nie jestem kotkiem!
- Dobrze myszko!- powiedział zaczepnie.
- Nie jestem żadnym szczurem!- odburknęłam zniecierpliowiona, a on zaczął chichotać.
Po kilkunastu minutach byliśmy na lotnisku. Sprawnie przeszliśmy przez odprawę i wsiedliśmy do samolotu. Zaczęłam słuchać muzyki z mojej kochanej playlisty, aż w końcu zasnęłam. Śniło mi się, że byłam księżniczką zamkniętą przez smoka w wieży i uratował mnie książe na białym koniu, z głową Harrego. Gdy miałam go pocałować, ktoś zaczął mnie budzić.
- Kurwa...- mruknęłam.
- Lili, obudź się, wylądowaliśmy!- powiedział Harry
- Przerwałeś mi piękny sen!- mruknęłam obrażona.
- Ojj nie marudź, przyśni ci się jeszcze raz!- mruknął i pociągnął mnie w stronę wyjścia z samolotu. Natępnie odebraliśmy nasze walizki i poszliśmy na parking, gdzie czekał na nas szofer. Pojechaliśmy do hotelu. Muszę przyznać, że robił wrażenie. Ogromne okna i cudowne zasłony. W środku było jeszcze piękniej. Skórzane kanapy i ciepłe kolory. Dostaliśmy klucze do naszysz apartamentów. Od razu po wejściu postawiłam walizki w kąt i poszłam do łazienki. Napuściłam wody do wanny, dodałam kilka relaksujących olejków i wzięłam odprężającą kąpiel. Potem ubrałam się w to:

Położyłam się do ogromnego łóżka, w którym zmieściło by się całe wojsko i odpłynęłam w krainę Morfeusza...
No i jest rozdział. Przepraszam, że tak późno, ale miałam okropny brak weny. Przez chwilę nawet zastanawiałam się nad usunięciem bloga, ale przecież nie mogę wam tego zrobić *-*
Pozdrawiam.
M.